O mnie

Nigdy nie musiałem walczyć z otyłością, paleniem, chorobą. Nie mam do opowiedzenia chwytającej za serce historii. Biegam kiedy mam ochotę. Zaczynałem dla poprawy kondycji, dla bezczelnego zjadania smakołyków bez konsekwencji rosnącej oponki, trochę dla rozładowania stresu. Teraz lubię dłuższe wybiegania poza miastem, bo przyjemnie jest się zmęczyć i dać odpocząć głowie podczas wysiłku. Nie stosuję żadnych diet ani planów treningowych – bieganie to frajda 😉

Właśnie o tym będę tutaj pisał. O amatorskim bieganiu dla przyjemności. Nie tylko w Rzeszowie, choć głownie w okolicy Rzeszowa biegam najczęściej. Pojawiać się będą tutaj osobiste relacje z zawodów i wycieczek biegowych, propozycje i opisy tras oraz zapowiedzi imprez biegowych w okolicy. A także recenzje biegowego ekwipunku i linki do biegowych porad.Często też bywam po drugiej stronie biegu, tj. wśród wolontariuszy zapewniających funkcjonowanie zawodów. To daje równie wielką przyjemność co bieganie. Zatem będzie również punkt widzenia ludzi, którzy stoją za stolikiem z izo i banami (arbuzy się skończyły ; ), którzy witają biegaczy w Biurze Zawodów lub na mecie albo których nigdy nie spotykamy, bo znakują trasę przed zawodami lub sprzątają po imprezie.Zapraszam do polubienia/obserwowania strony, a na pewno znajdziesz jakaś ciekawą myśl dla siebie; nawet jeśli to będzie tylko pomysł na trasę, trening, imprezę lub po prostu biegowe towarzystwo.

Stronę utworzyłem po roku prowadzenia fanpage “Biegam w Rzeszowie” na Facebooku, ponieważ pisanie tutaj np. relacji z biegu jest łatwiejsze edycyjnie i lepiej prezentuje się wizualnie. A sam fanpage (wciąż będzie działał) początkowo powstał, by odciążyć mój osobisty profil, w którym biegowych postów zaczynało być tyle co kotków, piesków lub dzieci u innych 🙂 Ale w miarę łapania biegowej pasji, teksty zaczynały robić się coraz dłuższe, a relacje wykraczać poza krótkie podsumowanie wyniku. Cóż, bieganie wciąga bardziej niż chodzenie po bagnach ;]
Ponoć zaczyna się od 20 minut truchtania w parku, a nagle kończy w ciemnym lesie podczas 100-milowego ultra. Ja na razie jestem w połowie drogi 😉