relacja

Jaga-Kora (JK40)

Pisałem, że mam ochotę na bieg krajoznawczy, ale w tracku wbiłem sobie 4:15 (co w ub. roku dawało naste miejsce). Jadąc z Wojciech do Rymanowa (🤝), a potem w autobusie na start do Moszczańca coraz bardzie się nakręcałem, żeby jednak pobiec szybko (w końcu na zwiedzanie Źródlisk Jasiołki mogę przyjechać na spokojnie z rodziną). Ustawiłem się więc w pierwszej 20-tce i ruszyłem z tempem 4:35, 4:52 (🤯), ale nadeszła górka i zbliżyłem się do 6. Chwilę prowadziłem grupkę, ale gdy zacząłem jest daktyle, to mnie wyprzedzili i znikli, a ja spokojnie truchtałem. W końcu nadszedł zbieg i mogłem przyspieszyć – SpeedGoaty świetnie zdały egzamin; błoto było tylko symboliczne, więc na twarde ziemi i kamieniach mogłem z nich pędził ile wytrzymywały nogi (wpadło kilka km w okolicach 4:30). Przemknąłem przez Źródliska, nagrywając tylko w biegu krótki filmik 🥺

Potem pierwszy punkt żywieniowy – ekipa Steq’a zadbała jak w pitstopie (tu flask, tu pomarańcze, dextro w kieszeń, tam śmieci, na koniec jeszcze Tomek przypomniał o polaniu wodą, rewela 👏). W drogę, po płytach po asfalcie (z wiatrem w twarz) i łączka, na której pierwszy raz przeszedłem do marszu. (Zegarek prognozuje mi ukończenie w 3:45 i teraz będzie walka o to ile stracę na Polańskiej.) Zbieg, drugi punkt żywieniowy (cola, pomidorki) i sfatygowany asfalt do Chałupy Elektryków i najgorszej górki na trasie. W dodatku zrytej kopytami rogacizny, więc stopy kiwały się we wszystkie strony. Dobrze, że tutaj nawet nie miałem ambicji biec (no tylko przy pani fotograf, do zdjęcia 😉). Jeden km 14 minut! 😱 W końcu trochę wąskich ścieżek i w dół. A za chwilę znów w górę, ale już mnie stromo, więc tylko momentami przechodziłem do marszu.

Jest ostatni punkt – jakiś mus owocowy, kubek piwka, cola we flaska i pędzę (ale nie przesadnie, były km z tempem 7). Ale w końcu długi zbieg stromym wąwozem. łączka, szuter przy lesie, trochę asfaltu, i ostatni zbieg. Wyprzedzam kilka osób (w tym Miłosza, który wyprzedzał mnie już z 5 razy po drodze; mocny młodzian, ale coś mu nie posłużyło jedzenie) i napitalam po kamykach w dół (wpadło nawet 4:16). Wyprzedzam ludzi, ale jeden gostek biegnie szybciej niż inni, więc zakładam, że jest z mojego dystansu i przyspieszam – albo go wezmę, albo wyrąbię na nierównościach. Wziąłem, jest asfalt uzdrowiska. Długi coś strasznie i zaczynam mieć obawy, czy utrzymam tempo do mety. Utrzymałem, ale wbiegł 10s po mnie 🙃
Świetna nie za gorąca pogoda, symboliczne jedynie błoto, dobre trafienie ze SpeedGoat i kończę w 3:49 (14.open). Nawet nieźle jak na mnie w 40km biegu z 900m przewyższenia 🙃 Pierwszy na mecie zrobił rekord trasy, meldując się w 3:08 😲

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *