blog,  ekwipunek

Biegowy wolontariat cz.1

po zrealizowaniu w połowie maja projektu #moje100mil, na przełom maja/czerwca miałem zaplanowane kolejne ultra. Tym razem wolontariackie 🙂 Kiedy jesienią ubiegłego roku, podczas Maratonu Bieszczadzkiego, poznałem ekipę Biegu Rzeźnika, uznałem, że z tym towarzystwem można dużo i że 10-cio dniowy Festiwal Biegu Rzeźnika będzie ciekawym doświadczeniem i przygodą. Teraz jestem już po. Było faktycznie mnóstwo emocji, sporo nowych doświadczeń i wielka przygoda. Ale w tym kalejdoskopie zadań miałem też czas na przemyślenia (choćby podczas nocnych dyżurów na punkcie lub mecie). A że w ciągu ostatnich 3 lat jako wolontariusz uczestniczyłem już chyba w 20-tu biegowych imprezach, to materiału do analizy miałem sporo. Zatem oto pierwszy z wpisów na temat biegowych wolontariatów 🙂

Zacznę od rzeczy najważniejszych, czyli JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ 🙂
Oczywiście zależy na jaki czas się wybierasz. Jeśli to kilka godzin na punkcie i powrót do domu, to nie ma sprawy. Ale jeśli np. jedziesz na kilka dni i jednego jesteś w Biurze, drugiego na punkcie, a potem jeszcze sprzątasz trasę, to właściwe przygotowanie się jest istotne zarówno dla własnego zdrowia i zadowolenia, jak i właściwego zrealizowania zleconych przez Orga zadań. Skupię się na wyjazdach kilkudniowych, ale część kwestii warto wziąć pod uwagę nawet podczas wyjazdów na kilkugodzinne zadanie.

Jeśli trafisz na punkt żywieniowy, to z głodu raczej nie umrzesz 😉
  • JEDZENIE. Niezależnie na ile dni się wybierasz, ważne, by przemyśleć sprawę odżywiania. Pod tym względem organizatorzy biegowych zawodów różnią się znacznie. Często wolontariusze mają zapewnione osobne wyżywienie (np. z cateringu lub przygotowywane przez wolontariuszy (na ostatnim Rzeźniku ‘Jackłowicz’ 😉 rozpieszczał wolontariuszy a to pizzą, a to hot dogami; innego dnia raczyliśmy się pysznym barszczem ukraińskim lub makaronem z sosem)). Czasem są zapewnione produkty, z których samemu sobie coś przygotowujesz. Ale bywa i tak, że organizator lub koordynator punktu, na który trafisz nie interesuje się tą kwestią, więc możesz nagle ‘obudzić się’ z burczącym brzuchem w jakiejś głuszy z najbliższym sklepem o godzinę drogi. Pół biedy, gdy stanowisz ekipę punktu odżywczego, więc możesz podjadać coś z oferty dla zawodników (ale na ogół są to wysokokaloryczne i ‘niskoobjętościowe’ produkty).
    Zatem ja zawsze zabieram ze sobą np. konserwę, mieszankę śniadaniowo-kolacyjną (płatki owsiane, dynia i klasyczne muesli) oraz od razu staram się dowiedzieć czy Org jakoś ogarnął wyżywienie, żeby np. ogarnąć pobliski sklep. Pakuję też łyżkę i turystyczny scyzoryk.
Na zawodach biegowych z reguły wody i coli jest pod dostatkiem 😉
  • PICIE. Nie, nie chodzi o spirytualia, choć nie jest tajemnicą, że wyjazdy na zawody trailowe to nie wycieczka szkółki niedzielnej 😉 Jednak piwo czy inne nalewki, to sprawa indywidualna i, przynajmniej w trakcie wykonywania zadań, naturalnie określona restrykcjami Orga. Ja mam na myśli zwykłe nawodnienie. Jeśli biegasz, to oczywiście zdajesz sobie sprawę jakie konsekwencje może mieć odwodnienie. Dlatego na imprezie biegowej, właściwie gdziekolwiek zostaniesz przydzielony, wody lub izo jest pod dostatkiem. Ale herbata lub kawa już niekoniecznie. Dlatego warto zabrać ze sobą np. kilka torebek herbaty oraz kawę i aeropress. Często Org zapewnia herbatę, kawę (na ogól rozpuszczalną), cukier itp., ale trafiałem różnie i jak mawiały babcie “lepiej nosić niż prosić” 😉
Warunki turystyczne są najczęstszą opcją.
  • SPANIE. O! tutaj potrafi być już totalnie różnie. Bywałem na wolo, podczas których spałem normalnie w domkach; w domkach, ale ‘overlimit’, czyli ktoś kimał na glebie; w hotelu, oczywiście overlimit; w schronisku; w pensjonacie; na glebie w szkole lub domu kultury czy strażackiej remizie. Zawsze więc warto mieć ze sobą śpiwór (adekwatny do pory roku i spodziewanych warunków (czasem nawet w czerwcu trafiają się zimne noce w górach)). Dobrze mieć karimat, matę samopompującą lub wręcz polowe łóżko. Przy okazji wspomnę o przyborach toaletowych i jakimś mini-zestawie krawieckim.
Na Duchu nawet przesadzają z dbałością świeży wygląd wolontariuszy 😉
  • UBRANIA. Tutaj wiele zależy oczywiście od pory roku, miejsca imprezy i przypisanych zadań. Nauczyłem się, że lepiej mieć więcej niż mniej 😉 Bielizna termo nie waży wiele, a może pomóc przetrwać poranny chłód na punkcie żywieniowym. Czapka i rękawiczki zawstydzają tylko w wieku szkolnym 😉 Świetną sprawą są spodnie turystyczne z odpinanymi nogawkami (na ogół mają też większą odporność na przemakanie). Generalnie warto kompletować ciuchy pod kątem ubierania się na ‘cebulkę’, czyli zamiast jednej grubej bluzy, lepiej wziąć rozpinaną koszulę i, również rozpinaną, bluzę. Obowiązkowo jakaś wodoszczelna kurtka. Dobrze mieć też czołówkę.
W drodze na punkt żywieniowy podczas Ultra Janosik
  • TRANSPORT. Kolejny element, którym biegi mocno się różnią. Są takie, które refundują (częściowo) dojazd, ale to wyjątki. Na ogół zapewniają np. przejazd z głównej lokalizacji na punkt żywieniowy. Ale zdarzyło mi się, że po zamykaniu trasy sam musiałem się martwić o zorganizowanie powrotu do cywilizacji :/ Wielu Orgów zakłada grupy wolo na FB, w których można np. umówić się z osobami podróżującymi naszą trasą. Nie tylko w celu ograniczenia kosztów dojazdu, ale dla jego usprawnienia, bo często lokalizacje biegów są mocno poza siatką publicznej komunikacji. Dlatego warto korzystać z takich grup, zainstalować z telefonie apki ułatwiające organizację przejazdów (np. e-podróżnik, flixbus itp.). No i oprócz kart płatniczych mieć ze sobą tradycyjną gotówkę 🙂
Ekipa Magurskiego – biegu, od którego rozpoczęła się moja wolontariacka przygoda 🙂

CDN.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *